Christopher Nolan to w chwili obecnej mój ulubiony reżyser. Jego specyficzny styl, ocieranie się o kontrowersje i wprost cudowne prowadzenie każdego filmu sprawiło, że głęboko Go cenię. Z filmu na film coraz bliżej mu do genialnego Stanleya Kubricka i nie mówię tego na wyrost. Warto również zaznaczyć, że Warner Bros. wspiera ów reżysera i pomaga w tworzeniu prawdziwych filmowych arcydzieł. Jego ostatnie dzieła: „Interstelar”, „Incepcja” i trylogia „Mroczny Rycerz” nieźle zamieszały w kinowym środowisku a także trafiły idealnie w mój gust. „Dunkierka” jest jednym z najkrótszych filmów reżysera ale czy przez to traci na wartości?…Nic bardziej mylnego!

Pierwsze sekundy filmu spędzamy w ciszy czując przytłaczające emocje, które szargają bohaterami by nagle zostać wciągniętym w akcję tak genialnie stworzoną, że szczęka po prostu mi opadła! Tytuł został podzielony na trzy miejsca akcji: Morze, Molo i Plażę. Christopher Nolan postanowił w „Dunkierce” stworzyć bohatera zbiorowego przez co na ekranie widzimy wprost ogromną ilość wojennego udręczenia, które szargało Brytyjskimi żołnierzami w czasie tej operacji.

Gdy mam wypowiedzieć się o fabule to istnieje pewien problem….mianowicie jest ona szczątkowa. Film od samego początku opiera się na wyrazach twarzy bohaterów a ilość dialogów jest naprawdę znikoma. Mnie osobiście to nie przeszkadzało ponieważ nic tak nie buduje napięcia jak cisza przed burzą. Taką konwencją „Dunkierka” bardzo przypomina oparty na storyboardach „Mad Max: Na drodze gniewu”. Każdy zna historię jednej z największych akcji ewakuacyjnych w dziejach a jednak Christopherowi Nolanowi udało się dodać jej świeżości poprzez cudowne ukazanie relacji pomiędzy bohaterami.

Osoba stojąca za doborem obsady zasługuje na złoty medal ponieważ zrobiła to najlepiej jak tylko się dało. Na ekranie widzimy aktorską śmietankę, która swoje role odegrała bezbłędnie. Cillian Murphy, Tom Hardy, Fionn Whitehead, James D’Arcy, Mark Rylance , Kenneth Branagh aktorsko wypadli wprost majestatycznie a emocje które wnosili na ekran trafiały wprost idealnie do widza – po prostu czapki z głów! Przez cały film w tle słyszymy tykający zegar mający wprawić nas w stres jaki odczuwali żołnierze stłoczeni na plaży w Dunierce. Momentami na sali szargały mną tak ogromne emocje oraz przejęcie o losy bohaterów, że nie mogłem usiedzieć w miejscu.

Mówiąc o „Dunkierce” warto wspomnieć także o ścieżce dźwiękowej i ogólnym udźwiękowieniu filmu. Tak doskonale dobranej muzyki do filmu dawno nie słyszałem. Napędza ona fabułę, wprowadza nas w odpowiednie stany emocjonalne a gdy cichnie wciska nas w szpony niepewności. Odpowiedzialny za nią Hans Zimmer stworzył prawdziwe soundtrackowe arcydzieło dzięki któremu do tej pory przechodzą mnie dreszcze. Nie wiem czy to zasługa sali IMAX w której oglądałem film (pewnie tak) ale miałem wrażenie jakby twórcy idealnie dopieścili każdy szmer, świst, wystrzał, wybuch oraz dźwięk silnika samolotu sprawiając że film pod względem dźwiękowym jest po prostu perfekcyjny. https://open.spotify.com/album/56hnQxU8h3Upf1nqR0fXYi Jeżeli chodzi o efekty specjalne to ja takowych nie zauważyłem. Może było ich naprawdę niewiele, albo Warner Bros. przekroczyło barierę rozróżnienia przez ludzkie oko elementów wygenerowanych przez komputer. W „Dunkierce” wszystko wygląda prześwietnie a każdy kadr dopełniony jest przez kręcenie kamerami IMAX dzięki czemu zdjęcia prezentują wprost wybitny poziom!

Idąc na najnowszy film Christophera Nolana nie miałem najmniejszych wątpliwości, że podoła tematyce wojennej. „Dunkierka” to dzieło przypominające perfekcyjny horror – nie widzimy wroga, ale klimat i wrażenie jakie wywiera na nas produkcja sprawiają, że nasz strach sięga zenitu! Osoby oczekujące kina stricte wojennego mogą by zawiedzione ponieważ „Dunkierka” nie skupia się na szczegółach historycznych a na przedstawieniu okropieństwa wojny i woli przeżycia za wszelką cenę. Przed premierą wiele osób było zniesmaczonych długością trwania filmu w porównaniu do poprzednich tytułów stworzonych przez Christophera Nolana. Tak „Dunkierka” jest krótkim filmem, ale również dziełem kompletnym zawierającym w swoim czasie trwania ogromną intensywność doznań.