Rodzina Longhetti to potomkowie włoskich emigrantów mieszkający w willi na przedmieściach Los Angeles. Nick (Peter Falk) jest szefem zespołu pracowników technicznych zatrudnionych przez urząd miasta, a jego żona Mabel (Gena Rowlands) prowadzi dom i zajmuje się trójką dzieci. Właśnie wysłała je na dzień do swoich rodziców, aby spędzić zaplanowany wcześniej wieczór z Nickiem, lecz niespodziewana awaria sieci wodociągowej na drugim końcu miasta zatrzymuje jej męża w pracy. Skazana na przymusową samotność wybiera się na drinka do baru, a potem ląduje w łóżku z przygodnie poznanym mężczyzną. Czy to chęć zemsty na mężu za niedotrzymanie obietnicy? Albo konieczność rozładowania napięcia seksualnego? Na pewno nie. Po przebudzeniu nazywa nieznajomego imieniem swojego męża, a kiedy ten uświadamia jej przebieg wieczoru, wyrzuca go z mieszkania niemal w ostatniej chwili przed przybyciem do domu Nicka z ekipą prosto po zakończeniu pracowitej nocy. Szybko wczuwa się z powrotem w rolę gospodyni domowej przygotowując dla gości typowe włoskie danie – spaghetti. Stara się robić wszystko, aby ich zadowolić. Serdecznie wita się z każdym, serwuje posiłek, zabawia rozmową, a nawet próbuje namówić do tańca jednego z czarnoskórych członków ekipy. Takie postępowanie wywołuje jednak ostry sprzeciw męża. Mabel starając się jak najlepiej spełnić swoją rolę społeczną dobrej gospodyni i kochającej żony uzyskuje przeciwny efekt. Podobnie przedstawia się jej rola matki. Zorganizowanie zabawy dla dzieci i ich znajomych, gdy maluchy przebierają się w różne stroje, a jej córka w pewnym momencie biegnąc nago po mieszkaniu zderza się z ojcem, spotyka się z taką samą ostrą reakcją, a dodatkowo uruchamia w umyśle Nicka dziwny ciąg myślowy, który pod naciskiem otoczenia skutkuje umieszczeniem Mabel w szpitalu psychiatrycznym. Wraca wyciszona i odmieniona, ale znów presja otoczenia na pełnienie narzuconych ról społecznych kończy się samookaleczeniem. I tylko mąż powtarza żonie jak mantrę słowa „Bądź sobą”.

Cassavetes przedstawia portret typowej amerykańskiej rodziny. Ona – zwykła kura domowa, on – zarabiający na utrzymanie macho, czasami brutalny, czasami niezwykle czuły. Oboje bardzo się kochają i pewnie byliby bardzo szczęśliwi gdzieś na wyspie położonej na spokojnych wodach południowych mórz. Niestety ich życie toczy się w sercu dużej amerykańskiej metropolii wśród olbrzymiej ilości krewnych i znajomych. Ta presja społeczna  okazuje się zupełnie destrukcyjna. Idylliczny obrazek rodziny nie pasuje do ramek tej układanki stanowiącej szczęśliwe życie, które nie może się ułożyć.

Scenariusz powstał w czasie, gdy Cassavetes zmuszony był przez kilka lat przebywać w domu i opiekować się dziećmi. Wynika częściowo z doświadczeń własnych, a częściowo z genialnego zmysłu obserwacji. Doskonała jest gra aktorska – zarówno Gena Rowlands jak i Peter Falk stworzyli rewelacyjne kreacje. Długie ujęcia kamery skupiają się na gestach i mimice bohaterów, scena jedzenia spaghetti trwa 20 minut, a jednak film się nie dłuży. Mnóstwo emocji przekazywanych jest w dialogach, głosy zmieniają intensywność od cichego szeptu do głośnego wrzasku. Ścieżka dźwiękowa wypełniona jest muzyką, w której dominują fragmenty włoskiej opery i takty z baletu „Jezioro łabędzie”. Można jednak odnieść wrażenie, że słyszane przez widza dźwięki nie są słyszalne dla bohaterów filmu oprócz Mabel. Tylko ona wydaje się reagować na muzykę wykonując specyficzny taniec – jakby jedyną możliwość wyrażenia siebie. Jednak ten motyw baletowy to śmierć łabędzia.

Reżyser przekonuje widza, że kochający mąż, udane dzieciaki, willa na przedmieściu i stabilne życie niekoniecznie muszą oznaczać szczęście. To także rezygnacja z własnej kariery i własnych ambicji oraz poddanie się presji społeczeństwa, rodziny, współmałżonka. Jednocześnie w tym filmie nie ma podziału na dobrych i złych. Nie ma kolorów białych i czarnych. Całe życie jest przerażająco szare.