Niewielu jest takich reżyserów jak Jordan Peele. Ten niebywały wręcz twórca swoim niepozornym debiutem sprzed kilku lat sprawił, że w kinach coraz częściej zaczęły pojawiać się horrory z wyższej półki. Nie bazują one na jump scareach, lecz uderzają w najczulsze punkty naszej psychiki. Od „To my” oczekiwałem, że będzie godnym następcą Uciekaj, a nawet, że pobije swój pierwowzór. I wiecie co? Nie zawiodłem się!

Historia na pierwszy rzut oka nie wydaje się zbyt interesująca. Ot podczas wakacji rodzina musi zmierzyć się z grupką morderców. Podobnych produkcji widzieliśmy już wiele, lecz to nie sam zamysł, a wykonanie wynoszą „Us” na piedestał. Jak poradzić sobie z samym sobą? Gdy patrzymy na swoje odbicie w lustrze nie widzimy w nim wroga. Tym bardziej gdy widzimy jak w filmie „kopie” chcą przejąć nasze miejsce. Jordan Peele zsumował wszystkie ludzkie lęki i przedstawił je za pomocą nas samych. Gdy pomyślimy, że bohaterowie oglądają tak naprawdę własne cierpienie i agonie, samemu się do nich przyczyniając, nasza podświadomość zaczyna wariować.

Niewielu twórców potrafi sprawić, że z gruntu niepozorny temat staje się artystyczną perełką. Scenariusz produkcji został przygotowany z przywiązaniem do najdrobniejszych szczegółów. Każdy widz znajdzie w nim coś dla siebie – od metafizycznych porównań, do popkulturowych odniesień. Reżyser i zarazem scenarzysta pozostawia wiele otwartych furtek oraz widocznych tropów, aby oglądający we własnej głowie rozpracowywał złożoność sytuacji. Jest to zarówno zaleta jak i największa wada. Moim zdaniem za dużo zostało odkryte przez co zdarto z filmu aurę tajemnicy.

Aktorsko produkcja stoi na wybitnym poziomie. Gdy widzimy co na ekranie wyprawiają: Lupita Nyong’o, Winston Duke, Elisabeth Moss i Evan Alex uświadamiamy sobie, że lepszego castingu być nie mogło. Cała obsada stanęła na wysokości zadania tworząc Oscarowe kreacje, które mam nadzieje, zostaną nagrodzone na tegorocznym rozdaniu nagród akademii. „To my” jest dziełem kompletnym, w którym nic nie dzieje się przypadkowo. Każda scena, dialog, brutalna siła jest podbudowana odpowiednimi wydarzeniami. Wszystko to sprawia, że podczas seansu obserwujemy akcję z zapartym them.

Po obejrzeniu „To my” już nigdy ufnie nie spojrzycie w lustro. Jordan Peele przejdzie do historii kina, jako komik, który zmienił rynek horrorów. Na każdy kolejny film tego Pana będę oczekiwał, odliczając dni do premiery. A do was mam prośbę – jeżeli jeszcze nie oglądaliście omawianego tytułu, to biegiem do kina!


OCENA
  • 88%
    Fabuła - 88%
  • 93%
    Gra aktorska - 93%
  • 83%
    Jakość scenariusza - 83%
  • 96%
    Przyjemność z oglądania - 96%
90%

Podsumowanie:

Jordan Peele przejdzie do historii kina, jako komik, który zmienił rynek horrorów. Na każdy kolejny film tego Pana będę oczekiwał, odliczając dni do premiery.