Tym razem recenzje chciałbym zacząć nietypowo albowiem od skrótu fabuły, który wysnułem ze zwiastunów:

W świecie zamieszkanym przez zwierzęta, Bono chce spełnić swoje marzenie, aby zostać Muzykiem i wyrusza ze wsi do miasta, pomimo wszelkich przeciwności losu i niezrozumienie otoczenia. Bono zaprzyjaźnia się z Lisicą i razem muszą pokonać zło.

Czy te słowa nie brzmią znajomo? Już po obejrzeniu pierwszego trailera miałem w głowie wiele powiązań z pewną zeszłoroczną animacją, jednak gdy wyszedłem z sali kinowej byłem już w 100% pewny, że inspiracją „Rock Doga” był „Zwierzogród”. Sam nie wiem czy animacji wyszło to na dobre, choć cenię obranie przez twórców jako wzór najlepszego filmu Disneya ostatnich lat.

Animacja opowiada historię Bono – młodego psiego przedstawiciela rasy mastifów tybetańskich, które bronią górskiej wioski zamieszkałej przez owce. Gdy odkrywa swoją muzyczną rockową pasję postanawia wyjechać do miasta aby spełnić najskrytsze marzenia. Jego ojciec nie jest zachwycony z tego pomysłu, ale postanawia dać Bono szansę. Przez cały ciąg fabularny obserwujemy serię życiowych wzlotów i upadków bohatera dzięki którym zdaje sobie sprawę, że bycie muzykiem nie jest takie proste.

Wygląd animacji odstaje od produkcji gigantów takich jak Disney, Pixar czy Warner Animation Group, ale nie na tyle, żeby razić w oczy. Sam przyznam, że widząc początek filmu stworzony w rysunkowym stylu z ogromną ilością kolorów byłem wprost zachwycony! Dobre wrażenie jakie wywarła na mnie animacja szybko zniszczył dubbing. Nie zrozumcie mnie źle – głosy postaci podłożone są praktycznie idealnie: Kuba Molenda, Mirosław Zbrojewicz, Wiktor Zborowski i Marcin Dorociński swoje role odegrali praktycznie wzorowo; odrzuca za to styl dubbingu, który próbuje za wszelką cenę zarzucać nas „spoko” tekstami wplatając w fabułę np. anegdoty o rodzimych piłkarzach. Takiego podejścia dialogowego osobiście bardzo nie lubię ponieważ moim zdaniem jest kompletnie wymuszone i nienaturalne! Jeżeli film opowiada o marzeniach związanych z muzyką powinien mieć świetną ścieżkę dźwiękową…..w tym miejscu „Rock Dog” nie zawodzi – dobór piosenek jest świetny i w ogromnym stopniu podnosi jakość produkcji.

Na sam koniec chciałbym poruszyć kwestię podobieństw do wspominanej animacji Disneya. Te po prostu wylewają się z ekranu od scen przedstawiających pojawienie się Bono w mieście po dobór zwierząt z którymi się zaprzyjaźnia. Na szczęście twórcy zmienili przedstawianą historię i choć ta miała duży potencjał niestety jako całość niezbyt się udała. W kinie miałem wrażenie, że oglądam hybrydę dwóch animacji: „Sing” i „Zwierzogród” – konwencja jest na wskroś wtórna, choć animowana fabuła przedstawiająca historię o zostaniu gwiazdą rocka ma w sobie powiew świeżości.

„Rock Dog” to przyjemna animacja ze świetną muzyką i fabułą nie wnosząca wiele nowości do przedstawianej historii. Wtórność jest bardzo widoczna a próba zdeklasowania animacji Disneya podobnie jak w przypadku „Sing” jest nieudana. Dzieci na filmie z pewnością będą się dobrze bawić i co ważniejsze, nie zostaną zalane falą nieuzasadnionej przemocy ostatnio tak popularnej w wielu animacjach.