Na „Mroczną Wieżę” specjalnie nie czekałem. O samym filmie dowiedziałem się dopiero gdy w kinie zobaczyłem jego zwiastun więc sami widzicie, że nie miałem zbyt wygórowanych oczekiwań. Liczyłem tylko, że film Nikolaja Arcela będzie choć w pewnym stopniu godną adaptacją serii książek Stephena Kinga. Gdy w internecie zaczęły pojawiać się pierwsze recenzje zacząłem powątpiewać w sukces omawianego tytułu, lecz wiecie jak to jest – zawsze chcemy sprawdzić na własnej skórze, czy naprawdę jest tak źle jak mówią…nie będę trzymać was w niepewności „Mroczna Wieża” jest po prostu tragiczna!

Głównym bohaterem filmu jest Jake Chambers. Nastoletni chłopak mocno przeżywający śmierć ojca, dręczony przez mroczne wizje. Ich głównym elementem jest tzw. Człowiek w czerni za wszelką cenę próbujący zniszczyć wieżę – może go powstrzymać jedynie czarnoskóry rewolwerowiec. Cały otaczający Jake’a świat nie wierzy w jego sny jednak On postanawia udowodnić wszystkim istnienie innego wymiaru. Podążając za swoim celem trafia do portalu, który przenosi go do miejsca wyśnionego w czasie wizji.

Jakie mam problemy z tym filmem? Łatwiej byłoby mi określić jakich nie mam. „Mroczna Wieża” wypełniła letnie seanse w kinie masą goryczy i okropności a najgorszą z nich była fabuła – o ile tak można to nazwać. W jej naiwność nie uwierzyłby nawet przedszkolak. 8 – tomowa saga skompresowana do filmu o długości 95 minut. To się nie mogło udać! Fabuła pędzi jak szalona, gdy przetrwamy pełen dialogowych ekspozycji wstęp (trwający ponad połowę filmu) zostajemy wrzuceni do zakończenia – brak rozwinięcia historii sprawia, że bohaterowie są nam kompletnie obojętni. Scen akcji jest dosłownie kilka i są niszczone przez tandetny montaż przypominający szkołę sklejania trailerów a nie filmów. Czas musiał bardzo mocno gonić producentów ponieważ okrojono całe uniwersum do kilku wątków z czego część jest kompletnie niewytłumaczona i w pewnych momentach nie wiemy kto pojawia się na ekranie i jaka jest jego rola.

Aktorsko jest bardzo słabo. Gracja Idrisa Elby i Matthew McConaughey’a znikła. Reżyser całą obsadę prowadzi w bardzo dziwnych kierunkach doprowadzając do kompletnego kuriozum tworząc bohaterów o których nie dowiadujemy się praktycznie nic. O ile postać rewolwerowca została poprawnie zarysowana to żeby dowiedzieć się czegokolwiek o tajemniczym „człowieku w czerni” chyba musimy udać się do jasnowidza. Jego motywacja do czynienia ogromnego zła nie jest wytłumaczona, nie wiemy nic o jego pochodzeniu, dlaczego tak nienawidzi rewolwerowców? Jeżeli to bohater negatywny powyższe przykłady są podstawą do ukazania jego charakteru. Tom Taylor jako Jake nie wypadł najlepiej – jest na wskroś plastikowy i drewniany. Dodajmy do całości tandetny i nużący scenariusz stawiający na brak jakichkolwiek emocji.

Jedynymi elementami za które „Mrocznej Wieży” należą się pochwały są zdjęcia, efekty specjalne nie rażące tandetą i efekciarstwem oraz muzyka pasująca do treści na ekranie. Sony Pictures znów stworzyło zły film, który jest wprost książkowym przykładem jak nie powinno robić się adaptacji książek. Przedstawiana historia nie potrafi wciągnąć widza a wszechobecna nuda sprawiła, że gdy tylko zobaczyłem napisy końcowe chciałem jak najszybciej ewakuować się z sali kinowej.