Idąc na najnowszy film Paramount Pictures miałem ogromne oczekiwania, które notabene zostały w pełni spełnione. Twórcy oddali nam audiowizualne cudeńko z bardzo dobrą i trzymającą w napięciu fabułą. Ghost In The Shell przenosi nas w przyszłość. Do czasów, w których na porządku dziennym jest udoskonalanie własnego ciała poprzez dodawanie cybernetycznych elementów. Prym w tej dziedzinie wiedzie korporacja HANKA, która jest największą firmą robotyczną świata.

Film rozpoczyna się sekwencją ratowania życia Motoko, później znanej jako Major. Jej mózg zostaje przeniesiony do cybernetycznego ciała. Korporacja chce z niej stworzyć idealnego żołnierza dlatego wymazuje jej wspomnienia. Major przez całą historię zmaga się z przebłyskami dawnego życia. Gdy spotyka się twarzą w twarz ze swoim głównym przeciwnikiem linia fabularna odwraca się a Major sprzeciwia się firmie HANKA.

 W filmie nic nie dzieje się przypadkowo. Każda scena ma ciąg przyczynowo skutkowy. Gdy pojawiły się pierwsze plotki, że główną rolę w Ghost In The Shell ma zagrać Scarlett Johansson nie obyło się bez krytycznych głosów. Jak dla mnie ta aktorka jest wprost stworzona do tej roli. Do swojego aktorstwa zdążyła nas przyzwyczaić odgrywając role w produkcjach Marvela. Moim zdaniem cała obsada bardzo się starała aby film ze strony odgrywanych przez nich ról wypadł jak najlepiej. Tak jak wspomniałem już wcześniej. Wygląd! CGI jest wprost zjawiskowe i dopracowane do perfekcji, choć wprawne oko zauważy, że w niektórych scenach jego wygląd jakby spadał o parę poziomów. Muzyka jest przecudowna i tworzy genialny klimat. Sceny akcji, których w tym filmie jest bardzo dużo wywierają na widzu ogromne wrażenie a przez płynne ruchy kamery kadr nigdy nie jest pusty.

 Co w filmie nie grało? Główny antagonista. Wyglądał bowiem najgorzej w całym filmie. Podczas zakończenia nałożone na niego efekty wyglądały jak folia aluminiowa. Może jest to tylko moje skrzywienie ale to było moje pierwsze skojarzenie. Również jest go za mało w fabule filmu. Rozumiem, że ma nas to wprowadzić w stan niepokoju ale tak naprawdę widzimy go na ekranie tylko kilka razy w krótkich sekwencjach (poza zakończeniem).

 Jak widzicie najnowszy film studia Paramount Pictures bardzo mi się spodobał. Jest w nim kilka zgrzytów, ale fabuła i aktorstwo rekompensują to w zupełności a strefa audiowizualna dodaje obrazowi mnóstwo uroku. Film obejrzałem w kinie IMAX i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w tej technologii dostarczy wam pełnię swojego potencjału.