Seria Piraci z Karaibów to dobitny przykład, że produkt przez swoje rozbuchanie może sam siebie zniszczyć. Pierwsza część była świetna. W kinowym duchu nowej przygody przenosiła nas do pirackiego świata, ale niestety żaden kolejny sequel nawet nie zbliżył się do jej poziomu. Otrzymaliśmy za to istną równie pochyłą w której przyszło nam obserwować staczających się bohaterów co było dla mnie bolesne ponieważ dorastałem z tą serią. Czy Zemsta Salazara jest kontynuacją tej tendencji?

I tak i nie. Oczywiście otrzymaliśmy powtórkę powtórki. Znów głównym wrogiem są zombie podobni Hiszpańscy marynarze (choć niektórzy wrogowie to po prostu unoszące się w powietrzu kończyny), typowy już dla Jacka Sparrowa humor a wszytsko to zwieńczone dziwną grą aktorską i momentami koszmarnymi dialogami. Obsada praktycznie nie uległa zmianie. Nowymi postaciami są Henry Turner i Carina Smyth, którzy zastąpili na ekranie Willa Turnera i Elizabeth Swann co wyszło filmowi tylko na dobre. Nie podoba mi się w nich jedynie pokazanie wzajemnej relacji. Dosłownie po dziesięciu minutach filmu domyślamy się, że twórcy będą chcieli stworzyć z nich parę. Jonny Depp to po raz kolejny zapijaczony i robiący z siebie błazna bohater z którego jakby uleciał cały spryt. W poprzednich częściach dało się wyczuć, że Jack Sparrow udaje idiotę tylko po to żeby zmylić swoich oponentów, ale w Zemście Salazara nawet tak nie pomyślicie. Najlepiej ukazuje to retrospekcja w filmie na której Jack jest młody. Widzimy w niej sprytnego i cwanego chłopaka którego aż chce się oglądać a po powrocie do współczesności czeka nas jedynie zawód. Wysoki poziom trzyma jedynie kapitan Barbossa, ale to nie jest żadne zaskoczenie. Geoffrey Rush praktycznie zawsze bryluje na ekranie.

Zdjęcia są fantastyczne choć efekty komputerowe czasami kuleją. Nie są złe, ale w pewnych momentach widoczny jest spadek ich jakości.  Muzyka jest wprost genialna i trzyma równie wysoki poziom w każdej części. Bądźmy szczerzy – wszyscy znają główny motyw muzyczny pojawiający się w tej pirackiej opowieści.

Najnowsi Piraci z Karaibów to wtórny produkt, w którym nie uświadczymy żadnego momentu zaskoczenia dla widza. Wygląda na to, że twórcy nie mają pomysłu na nowe części i będą wałkować jeden schemat w kółko. Zabawa z tym filmem jest tylko na zjadliwym poziomie. W ciągu ostatnich dwóch lat Disney nie zawodził. Pojawiało się mnóstwo świetnych filmów z logo tej wytwórni ale niestety Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara do nich nie należy.