Patryk Vega nie będzie już odpowiadał za serię „Pitbull” – kolejną część nakręci Władysław Pasikowski. Ta informacja zelektryzowała polskie środowisko filmowe. Twórca „Psów” automatycznie gwarantował powstanie prawdziwego filmu bez poszarpanej narracji, nadmiernych wulgaryzmów, beznadziejnych żartów i niepotrzebnej wielowątkowości. Zmiana warty mogła wyjść tytułowi tylko na dobre, ale czy na pewno?

kadr z filmu Pitbull. Ostatni pies

W końcu „Pitbulla” można nazwać filmem, a nie tworem filmopodobnym tak jak w przypadku dzieł pana Vegi, które robione są tak aby wzbudzać jak najwięcej kontrowersji, przyciągających do kina chordy widzów. Artyzmu w jego dziełach nie znajdziecie, a nagłe zwroty akcji, żenująca groteska i tandetne efekty potrafią wymęczyć. „Pitbull. Ostatni pies” to obraz spokojniejszy i zrównoważony – wszystko toczy się swoim tempem, każda scena nakręcona jest starannie i od razu widać, że film stworzyła osoba, mająca ogromne doświadczenie. Zniknęło również wrażenie obcowania z produkcją powstałą naprędce, które towarzyszyło mi podczas oglądania poprzednich części serii.

kadr z filmu Pitbull. Ostatni pies

Fabuła skupia się na infiltracji gangsterskiego środowiska przez Despera (Marcin Dorociński), której celem jest ustalenie tożsamości osoby, która zleciła zabójstwo Soczka (Piotr Chojnowski) partnera Majamiego, którego znamy z „Nowych porządków”. Nawiązań do poprzednich części jest niewiele, a twórcy jak najszybciej chcą się od nich odciąć. Władysław Pasikowski dobrze wiedział kogo wcielić do obsady, aby film zyskał na jakości – prym pod tym względem wiedzie Marcin Dorociński w roli powracającego do gry Despera. Pojawiają się również starzy znajomi w postaci Krzysztofa Stroińskiego (Metyl), czy Rafała Mohra (Quantico). Wreszcie możemy zobaczyć zgranych bohaterów, który posiadają ludzkie emocje i nie zachowują się jak bezmyślne androidy zaprogramowane do recytowania łopatologicznych „mocnych tekstów”, które mają zakodować się w pamięci widza. Jeżeli ktoś przeklnie jest to uzasadnione wpływem emocji. Całość traktuje się poważnie i autentycznie, jeśli chodzi o wydarzenia zachodzące na ekranie i zachowania bohaterów.

kadr z filmu Pitbull. Ostatni pies

Gdy mówimy o weteranach aktorstwa, zmieńmy punkt widzenia i zatrzymajmy się na chwilę przy Dorocie Rabczewskiej. Doda ach Doda – prawdziwa gwiazda szkolnych dyskotek z czasów gdy chodziłem do podstawówki. W tym momencie jej kariera to już tylko echo dawnej sławy – nie dziwi więc fakt, że piosenkarka próbuje swoich sił w aktorstwie. Poziom jej roli odstaje od reszty obsady, lecz widać, że czuwał nad nią fachowiec. W niektórych momentach jest bardzo sztuczna i przesadzona, ale o dziwo wypada wiarygodnie w przeciwieństwie do naturszczyków rodem z filmów Vegi. Najbardziej denerwująca jest jej szybka przemiana z „aspirującej do wyższych celów Karyny” do bezlitosnej szefowej grupy przestępczej, w którą po prostu trudno uwierzyć.

kadr z filmu Pitbull. Ostatni pies

Pomimo faktu, że „Pitbull. Ostatni pies” jest dziełem kompletnym, niestety nie ustrzegł się wad. Kulejący scenariusz towarzyszy nam od samego początku – brak wyraźnego momentu kulminacyjnego rozczarowuje. Zakończenie również nie rozwiązuje ostatecznie wszystkich wątków co oznacza, że powstanie kolejnego filmu z Pitbullem w tytule jest możliwe. Sceny akcji zawierają wstęp, rozwinięcie, kulminację i zakończenie lecz niedosyt spowodowany szarpaną akcją, niskim napięciem i brakiem wyraźnego zakończenia sekwencji sprawia, że na wyniku potyczki nam po prostu nie zależy.

kadr z filmu Pitbull. Ostatni pies

Trudno stwierdzić co ten film wniósł do serii. To stwierdzenie najlepiej obrazuje fakt, że marka „Pitbull” po prostu się wyczerpała, a powstanie kolejnej części jest po prostu bezzasadne. Władysław Pasikowski znów przedstawił nam brudny świat polskiej policji, zaangażował w projekt świetnych aktorów, ale to niewiele dało – jest to o prostu jest kolejna gangstersko – policyjna opowieść, która nie zamyka ostatecznie serii. Jeżeli tak jak ja jesteście uczuleni na filmy Patryka Vegi to wybierzcie się do kina i dajcie szansę Pasikowskiemu. Ciężki klimat „Ostatniego psa” nie powala, ale jeżeli spojrzymy z jak wielkiej nicości reżyserowi udało się wyciągnąć tytuł i sprawić, że jest po prostu dobry należy mu okazać wielki szacunek.


OCENA
  • 80%
    Fabuła - 80%
  • 61%
    Gra aktorska - 61%
  • 53%
    Jakość scenariusza - 53%
  • 86%
    Przyjemność z oglądania - 86%
70%

Podsumowanie:

Ciężki klimat „Ostatniego psa” nie powala, ale jeżeli spojrzymy z jak wielkiej nicości reżyserowi udało się wyciągnąć tytuł i sprawić, że jest po prostu dobry należy mu okazać wielki szacunek.