Oglądanie „Hereditary” to bez wątpienia wydarzenie. Zasiadasz w wygodnym fotelu, twoją głowę otaczają dźwięki wydobywającej się z kinowych głośników muzyki do złudzenia przypominającej wytwór wybujałej wyobraźni, która nie wie czego się spodziewać na filmie grozy, a tak naprawdę to film Ariego Astera igra z twoimi zmysłami do samego końca nie pozwalając przewidzieć wydarzeń na ekranie. Horrory przestają być gatunkiem tak popularnym jak kiedyś, ale to nie przeszkoda dla wybitnych twórców, którzy tworzą prawdziwe perełki gatunku.

„Obecność”, „Dom w głębi lasu”, „Uciekaj” i tegoroczne „Ciche miejsce” skrajnie podzieliły widzów. Jedni dostrzegają w nich wyższy poziom artyzmu, który ma nam przekazać poza kreatywną fabułą ukryte w niej aluzje i alegorie, zaś inni widzą w nich przehajpowane wydmuszki, które nie sprawdzają się jako przedstawiciele kina grozy. Podobne reakcje nie ominą „Hereditarty” na którą widzowie poszli pod wpływem fantastycznych recenzji krytyków uznających film za prawdziwe arcydzieło. W ostatnich latach miano najstraszniejszego horroru nosiła seria „Obecność” i ekranizacja powieści Stephena Kinga „To”, podczas gdy „Uciekaj” i „Dom w głębi lasu” swoją moc czerpały z ukazywanego kontekstu. Żaden z tych filmów jednak nie może się równać z omawianym dziełem pod względem budowania wielowymiarowego napięcia, począwszy od dopracowanych kadrów, aż po przejmujące występy aktorskie, które w perfekcyjny sposób zacierają granicę między jawą a koszmarem.

Annie Graham (Toni Collete) zajmuje się budowaniem dioram, które później prezentuje w galeriach. W owych pracach często zawiera bezpośrednie nawiązania do swojej rodziny oraz wydarzeń z przeszłości nierzadko odzwierciedlając stan swego umysłu. W ogromnym domu mieszka wraz z mężem Stevenem (Gabriel Byrne), który jest wzorem przykładnego ojca i dwójką dzieci: wycofanym i pełnym fobii Peterem (Alex Wolff) i trzynastoletnią Charlie (Milly Shapiro), która jest bardzo tajemniczą postacią zamkniętą w sobie po śmierci babci. Nie musimy długo czekać, zanim zostanie nam wyjawione, że seniorka rodu była związana z okultystycznymi praktykami a historia chorobowa rodziny jest pełna przypadków bardzo poważnych zaburzeń psychicznych.

„Dziedzictwo. Hereditary” nie jest filmem pełnym zwrotów akcji i wprowadzających nas w stan przedzawałowy jump scare’ów. Im mniej wiecie przed seansem tym barddziej możecie być pewni, że wsiąkniecie w fabułę i doświadczycie całym sobą dzieło Astera. Poza świetnie skonstruowanym horrorem obserwujemy również przejmujący dramat rodzinny, zagłębiający się w psychikę bohaterów wystawionych na czas próby. Każda scena nadaje postaciom drugie dno, bardziej rozwijając ich stereotypowe wartości będące częścią horrorowego kanonu – jedna z najbardziej elektryzujących scen filmu jest kumulacją wewnętrznych napięć pomiędzy bohaterami. Zadziwiające jest, jak często produkcja stąpa twardo po ziemi. Ari Aster umieszcza postacie w dość banalnych i typowych lokalizacjach, lecz robi to w taki sposób, że podczas oglądania codziennych rodzinnych czynności towarzyszy nam niepokój. Jest to zasługa zdjęć Pawła Pogorzelskiego, oraz muzyki autorstwa Colina Stetsona, która w swoich głębokich elektronicznych brzmieniach przenosi ogromny ładunek emocjonalny.  Przerażenie jakie wywołuje „Dziedzictwo. Hereditary” stale rośnie podsycane naszą niewiedzą i zagubieniem w meandrach scenariusza. Jest to bez wątpienia jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, który hipnotyzuje widza swoim psychologicznym podejściem do jego ukrytych lęków.


OCENA
  • 90%
    Fabuła - 90%
  • 81%
    Gra aktorska - 81%
  • 76%
    Jakość scenariusza - 76%
  • 73%
    Przyjemność z oglądania - 73%
80%

Podsumowanie:

Przerażenie jakie wywołuje „Dziedzictwo. Hereditary” stale rośnie podsycane naszą niewiedzą i zagubieniem w meandrach scenariusza. Jest to bez wątpienia jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, który hipnotyzuje widza swoim psychologicznym podejściem do jego ukrytych lęków.