Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni jest corocznym sprawdzeniem stanu rodzimej kinematografii. Zeszłoroczna edycja była zdominowana przez debiutantów, których dzieła prezentowały aktualne nastroje społeczne – największym zaskoczeniem konkursu głównego był film Jagody Szelc „Wieża. Jasny dzień”, albowiem od bardzo dawna w polskim kinie, nie było tak świetnie zrealizowanego metafizycznego obrazu.

Podczas pierwszego kontaktu z dziełem mamy wrażenie obcowania z typową rodzinną sielanką, której fabuła będzie zmierzać w ściśle określonym kierunku, lecz im głębiej zanurzamy się w jej odmęty, tym mamy większe wątpiwości. Poznajemy rodzinę, w której dziewczynka Nina, przygotowuje się do ceremonii Pierwszej Komunii Świętej. Kilka dni przed uroczystością odwiedza ich najbliższa rodzina – niespodzianką jest pojawienie się wśród gości dawno nie widzianej siostry jej mamy Kai. Kobieta wywołuje swoją obecnością niepokój rodzicielki, którego powodem jest starannie ukryta rodzinna tajemnica: To Kaja jest matką Niny.

„Wieża. Jasny dzień” nie jest mrocznym dramatem rodzinnym – to kino filozoficzne, w którym nic nie jest pozostawione przypadkowi. Imiona bohaterów mają ukryte znaczenie np: Kaja z łaciny to „ta, która cieszy rodziców”, a określenie Melanii -Mula oznacza w greckim „czarny, ciemny”. Oglądając film odnosimy wręcz odwrotne wrażenie, lecz to reżyserka chce w ten sposób ukazać nam, że to Mula jest postacią emanującą złą energią, a Kaja zjawiła się w jej domu, aby oczyścić atmosferę. Omawiane dzieło pełne jest nawiązań do walki człowieka z naturą. To właśnie my chcemy ją okiełznać i uporządkować aby mieć pełną kontrolę nad otaczającym nas światem; Jednak przyroda wyrywa nam się z rąk. Jagoda Szelc odnosi się również do pogańskich zwyczajów, przenosząc je do współczesnego świata – gusła, tajemnicza magia i gwałtowne zmiany pogody symbolizujące utratę kontroli to typowe zjawiska, które nawiedzają bohaterów.

Bardzo istotną rolę w debiucie młodej reżyserki odgrywa Kościół Katolicki. Pierwsza Komunia została w filmie ukazana jako wydarzenie, którego nie rozumieją najmłodsi, a dorośli traktują po macoszemu. „Pusty sakrament” przedstawiany jest jako zło konieczne – każdy czeka aby już było po wszystkim, byleby nie odstawać od reszty społeczeństwa. Można zarzucać Jagodzie Szelc postawę antyreligijną, lecz trudno wskazać w ostatnich latach polski film, tak silnie ukazujący potrzebę duchowości. Wciągająca fabuła nie wywierałaby na widzu takiego wrażenia gdyby tytuł nie miał odpowiedniej warstwy audiowizualnej. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że reżyserka ma wykształcenie plastyczne, a każdy kadr komponuje tak aby jak najdłużej zapadał w pamięć. Naturalistyczne zbliżenia w połączeniu z niepokojącą muzyką Teoniki Rożynek tworzą dzieło kompletne.

Długo nie wiedziałem co mam sądzić o „Wieży. Jasny dzień. Po wyjściu z seansu moja głowa pełna była sprzecznych poglądów na temat obejrzanego filmu. Jednak po dłuższych rozmyśleniach i przeanalizowaniu produkcji zdałem sobie sprawę jak sprawnie w niej zawarto multum wątków, ukrytą symbolikę i metafizyczność. Jest to filozoficzne kino, które za każdym razem zmusi nas do długich refleksji. Finał jest pełen niejasności, dzięki którym każdy oglądający zinterpretuje film w oparciu o swoje własne doświadczenie życiowe. Ambitne kino ma jeszcze w Polsce rację bytu, a Jagoda Szelc jako jego przedstawicielka stworzyła niesamowite dzieło.